Telewizja pszczyna.tv

  • 18 lipca 2014
  • wyświetleń: 3720

2400 kilometrów na zachód Europy

Santiago de Compostella, jako jeden z najpopularniejszych celów pielgrzymkowych w Europie od wieków rozpala wyobraźnię pielgrzymów, zarówno wierzących jak i niewierzących. To właśnie to miejsce jest celem podróży trójki przyjaciół z okolic Pszczyny.

To nasz 18. dzień podróży. Nasza ekipa melduje się spod stóp Pirenejów, z malowniczo położonego Lourdes. Przebyliśmy już Czechy, Austrię i Szwajcarię - za nami ponad 2400 kilometrów!

Codziennie przyjeżdżamy około 150 kilometrów, raz mniej, raz więcej - w zależności od pogody i warunków. Widzieliśmy dom Severina Freunda, zwiedziliśmy piwnice winne niedaleko Retz, meandrowaliśmy razem Dunajem, zdobyliśmy przełęcz Arlberg (1800 m.n.p.m) i nocowaliśmy nad sławnym jeziorem w Zell. Braliśmy udział w paradzie traktorów wśród alpejskich turni, oglądaliśmy mecze ze szwajcarskimi góralami z Urnaesch, nocowaliśmy w domu - łupie wojennym w Luzern, zwiedziliśmy podziemne zakamarki laboratorium jądrowego CERN przy Genewie oraz braliśmy udział w procesji ze świeczkami w blasku zachodzącego słońca w malowniczym Lourdes.

Walczyliśmy z morderczym upałem, słotą, wiatrem z każdej strony i mgłą. Spotkaliśmy masę życzliwych ludzi, czy to miejscowych, czy turystów. Zawsze można liczyć na jakąś pomoc (np. pomiar prędkości na zjeździe (dla tych z nas, którzy nie zabrali licznika rowerowego...!) czy wskazanie odpowiedniejszej drogi do celu.

Rowerem na zachód Europy


My, członkowie ekipy, nie umiemy zdecydować się, który kraj podoba się nam najbardziej - czy jest to Austria z monumentalnymi alpejskimi krajobrazami, Szwajcaria, która choć skryta za ścianą mgły i deszczu przez cały przejazd zachwycała architekturą miast, czy Francja, rustykalno - leśna z Pirenejami i karkołomnymi zjazdami czy wręcz pocztówkowymi widokami dookoła.

Przed naszym startem wielu łapało się za głowę, słysząc, jak planujemy noclegi i gdzie ich chcemy szukać (przypomnijmy - nie planowaliśmy nic wcześniej, oraz nie szukamy ich w płatnych miejscach). Powtarzali, że "to nie Gruzja", "w Europie ludzie nie są tak gościnni". My natomiast jeszcze się nie zawiedliśmy! Powtarzając, że jesteśmy pielgrzymami, zawsze znajdujemy dach nad głową.

Dziękujemy wszystkim ludziom, którzy przyjmują nas według przysłowia "gość w dom, Bóg w dom". Tylko dwa razy wyciągaliśmy namiot - w bezpiecznych, "tutejszych" miejscach. Wielokrotnie zdarzyło się nam spożywać posiłki z gospodarzami.

Chyba tylko Panu dziękować możemy za dotychczasową bezawaryjność naszego sprzętu. Jedna dętka i dwie szprychy na 2400 kilometrów to chyba dobry rezultat? Przyczepić można się ewentualnie do klikania dobiegającego z Markowego roweru, ale podejrzewamy, że maszyna naszego kompana próbuje naśladować zasłyszane na festiwalu jazzowym w Montreux rytmy.

Przed nami już mniej niż z nami - zostało mniej niż 1000 kilometrów. Jutro docieramy do Oceanu Atlantyckiego i wkraczamy do Hiszpanii, gdzie przemierzywszy wybrzeże, mamy nadzieję dojechać do Santiago de Compostella.

Trzymajcie kciuki i módlcie się za nas!

Pozdrawiamy, Grzegorz, Marek i Mateusz.


Reklama

Komentarze

Zgodnie z Rozporządzeniem Ogólnym o Ochronie Danych Osobowych (RODO) na portalu pless.pl zaktualizowana została Polityka Prywatności. Zachęcamy do zapoznania się z dokumentem.

Facebook