Telewizja pszczyna.tv
- 17 października 2022
- wyświetleń: 14307
Członkowie spółdzielni zablokowali sprzedaż działki deweloperowi
Pszczyńska Spółdzielnia Mieszkaniowa chciała sprzedać deweloperowi fragment jednej z niewielu zielonych, niezabudowanych przestrzeni na osiedlu Piastów w Pszczynie. Mieszkańcy nie zaakceptowali tego pomysłu i na walnym zebraniu zagłosowali większością głosów przeciwko zbyciu terenu. Członek zarządu PSM podkreślił w rozmowie z nami, że temat uznał za zamknięty, a zarząd akceptuje wolę mieszkańców. Przedstawiciele spółdzielni wskazują zaś, że zablokowanie tej sprzedaży to wydarzenie precedensowe.
Mieszkańcy podkreślają, że w ostatnich latach przestrzeń osiedla została znacznie zabudowana - powstały nowe bloki i lokale handlowe. Do dyspozycji jest mniej przestrzeni zielonych niż dawniej. W ostatnim czasie zarząd spółdzielni chciał sprzedać dwie działki o numerach 1902/54 oraz 1317/54, które są częścią obszaru zielonego wzdłuż ulicy Dobrawy. Na walnym zebraniu członków spółdzielni wywiązała się dyskusja. Ostatecznie zdecydowali, że nie chcą sprzedaży i zabudowy tego terenu. Drogą głosowania odrzucili wniosek.
Jak wyjaśnia Marcin Rajwa, zastępca dyrektora ds. techniczno-eksploatacyjnych i członek zarządu Pszczyńskiej Spółdzielni Mieszkaniowej, wniosek zarządu w sprawie zbycia prawa wieczystego użytkowania nieruchomości gruntowych został przedłożony walnemu zgromadzeniu po otrzymaniu wniosku inwestora zainteresowanego nabyciem tego terenu.
Wzrost kosztów utrzymania lokali. PSM chciała pozyskać dodatkowe środki
- Jakie miało być przeznaczenie działki, tego nie wiemy. Założeniem, jakie przyświecało zarządowi było pozyskanie dodatkowych środków finansowych, które pozwoliłyby na złagodzenie stale zwiększających się kosztów utrzymania i eksploatacji lokali. Sprzedaż byłaby przeprowadzona oczywiście w trybie przetargu, a pozyskane środki stanowiłyby nadwyżkę bilansową, która zostałaby w przyszłym roku rozdysponowana na potrzeby spółdzielni na walnym zgromadzeniu. Zakładaliśmy dofinansowanie funduszu eksploatacyjnego i funduszu remontowego. Takie też było uzasadnienie wniosku zarządu skierowanego do walnego zgromadzenia. Mieszkańcy sprzeciwili się jednak sprzedaży większością głosów - mówi.
- My w pełni akceptujemy zdanie mieszkańców, bo dlaczego mielibyśmy robić coś wbrew ich woli. Dlatego temat uznaję za zamknięty. Nie będziemy szukać możliwości prawnych, które pozwalałyby nam podjąć kroki w kierunku sprzedaży - zaznacza.
Jak wyjaśnia Marcin Rajwa, w ubiegłym roku spółdzielnia miała nadwyżkę finansową. Był to zysk, który wypracowano w roku obrachunkowym. O tym, na co zostaną przeznaczone środki z takiej nadwyżki, decydują członkowie spółdzielni na walnym zgromadzeniu. W tym roku zysk został podzielony na dofinansowanie funduszu eksploatacyjnego i remontowego. Gdyby doszło do sprzedaży przedmiotowej działki zainteresowanemu inwestorowi, podział nadwyżki miałby miejsce w przyszłym roku.
- Nie można jednak powiedzieć, że działka o której mowa, to ostatnia wolna przestrzeń, a zabudowa, która powstałaby tam w przyszłości, zasłoniłaby mieszkańcom widok na zieleń. Działki, które chciał kupić inwestor, to część większego pasa wolnej, zielonej przestrzeni naprzeciw zabudowy mieszkaniowej przy ul. Dobrawy. Wniosek dotyczył sprzedaży fragmentu tego terenu o wielkości około 50 arów, w rejonie kotłowni - na samym początku zielonego pasa, o którym mówimy - uzupełnia członek zarządu Pszczyńskiej Spółdzielni Mieszkaniowej.
Argumenty mieszkańców: spółdzielnia nie powinna iść po linii najmniejszego oporu
- Jako mieszkańcy osiedla obserwujemy tendencję wyprzedawania gruntów, zabudowywania i wszechobecną, dominującą tzw. betonozę. Dlatego jesteśmy bardzo dumni z członków spółdzielni, którzy na walnym zebraniu zadecydowali - w tych trudnych czasach i pomimo argumentu, którego używał zarząd, o potrzebnym zabezpieczeniu finansowym - że nie chcemy sprzedać terenów zielonych i że są one dla nas wartością - mówią nasi rozmówcy - Adam Horak - członek rady nadzorczej spółdzielni oraz Anita Pala - członkini spółdzielni, która jest jednocześnie prezeską Stowarzyszenia Pszczyna Miasto Zielone.
- Fragment pasa zieleni, który chciano sprzedać to otulina osiedla i część właściwie jedynego miejsca w tym obszarze osiedla Piastów, gdzie obecnie mieszkańcy mogą spacerować czy choćby na chwilę zawiesić wzrok na zieleni po codziennej gonitwie w pracy - dodaje A. Horak
Członkowie spółdzielni opowiedzieli nam o tym, jak zmieniły się tereny osiedla wzdłuż ul. Dobrawy.
- Tutaj była łąka, za którą były już tylko garaże i las. Część osób, która mieszka w bloku na końcu osiedla, kupiła mieszkania właśnie ze względu na tę łąkę. I pewnego dnia znaleźliśmy się w rzeczywistości, w której zamiast łąki i drzew pojawiły się dwa bloki i betonowy parking pod oknami - wspomina Anita Pala.
- Część nowej zabudowy osiedla należy do zasobów spółdzielni mieszkaniowej, a część nie. Ale my oceniamy całość - to, w jaki sposób nam się tu mieszka, w jaki sposób funkcjonujemy, jak zmienia się otoczenie - dodają.
- Będziemy zastanawiać się teraz, jak zabezpieczyć pozostałe tereny przy ulicy Dobrawy przed potencjalnym ryzykiem wyprzedania pod zabudowę. Będziemy rozmawiać z mieszkańcami i postaramy się przedstawić spółdzielni projekt jakiegoś zagospodarowania tej przestrzeni w sposób podnoszący komfort życia mieszkańców. Może być to skwer z możliwością odpoczynku i zabawy dla dzieci oraz zwierząt albo po prostu łąka kwietna, która zapewni bioróżnorodność i będzie cieszyć oczy. Wszystko po to, żebyśmy jako mieszkańcy mogli mieć pewność, że nie pojawią się kolejne pomysły
inwestycyjne na tych działkach - mówi Anita Pala.
- Zwłaszcza, że nie ma już chyba szans, żeby w sposób sensowny zabudowywać pozostałą wolną przestrzeń w obrębie osiedla Piastów. Z naciskiem na "sensowny", bo wolałbym nie rozmawiać o tzw. patodeweloperce - uważa Adam Horak.
- Zastanawiam się dlaczego, jeżeli według słów zarządu działka jest buforem bezpieczeństwa dla spółdzielni, chcemy ten bufor sprzedawać właśnie teraz, kiedy tak naprawdę nic nie wskazuje na to, abyśmy musieli w trybie awaryjnym pozyskać jakieś dodatkowe środki. Powinniśmy ten bufor przecież zachować na ewentualne nieprzewidziane, kryzysowe sytuacje. Na razie spółdzielnia mieszkaniowa radzi sobie dobrze, nie ma długów, a w zeszłym roku została wypracowana finansowa nadwyżka, z której obecnie korzystamy. Ceny nieruchomości rosną i będą rosły i w opinii wielu ekspertów są i będą jedną z najlepszych lokat kapitału - wskazuje A. Horak.
I dodaje, że spółdzielnia nie powinna iść po linii najmniejszego oporu - sprzedać, skonsumować, nie myśląc o perspektywie społecznej czy wręcz finansowej.
Zieleń to wartość dla życia społecznego
Anita Pala zauważa, że obecnie każdą wartość próbuje się zmonetyzować.
- To kompletnie negatywne zjawisko. O terenach zieleni na osiedlach miejskich nie myśli się jak o miejscach, które mają służyć mieszkańcom, nie próbuje się znaleźć na nie pomysłu przyjaznego danej społeczności, tylko wszystko podporządkowuje potencjalnym zyskom. Tymczasem potrzebne jest kompleksowe podejście do tematu i wpisywanie terenów zielonych w życie społeczne.
I dodaje, że oczywiście zdarzają się przykłady inwestycji zbudowanych w harmonii z otoczeniem. Przykładem może być jeden z budynków mieszkalnych wybudowanych kilka lat temu przy ul. Dobrawy, gdzie inwestor zaprojektował wokół zieleń, nasadził nowe drzewa i, co najważniejsze, nie wyciął istniejącego drzewostanu.
- Ale to nieczęste podejście inwestora. Najpowszechniejszą praktyką jest po prostu betonowanie otoczenia - uważa A. Pala.
- W mojej ocenie proces konsultacji zagospodarowywania przestrzeni z mieszkańcami nie istnieje w wymiarze zadowalającym. Dobrze byłoby, gdyby zarząd spółdzielni wychodził naprzeciw mieszkańcom i pozwolił konsultować sprzedaż gruntów, pokazywał jakie są plany czy nawet przekonywał niepodważalnymi argumentami, że warto coś zrobić. Najlepszym sposobem na nawiązanie dobrych relacji i na dobrą współpracę jest otwartość i szczera dyskusja - mówi Adam Horak.
Zawodzi komunikacja, a zapisy w statucie są niepokojące
- Warto również postawić na rozwinięcie samego procesu informacji, tak, aby jak najlepiej trafiał do zainteresowanych. Obecnie bardzo ważne komunikaty pojawiają się jedynie w biuletynach publikowanych przez spółdzielnię. To zdecydowanie za mało - dodaje Anita Pala.
Nasi rozmówcy zaznaczyli też, że członkowie spółdzielni powinni ponownie rozważyć kwestię statutu.
- Obecny jest tak skonstruowany, że decyzje o sprzedaży majątku spółdzielni można podjąć w trakcie głosowania, ale niezależnie od liczby obecnych na zebraniu członków. Może to być nawet jedna osoba. Oznacza to, że jeśli na walne zebranie przyjdzie np. dwóch członków to wystarczy, by tylko oni podjęli decyzję za nas wszystkich o przeznaczeniu na sprzedaż naszej wspólnej nieruchomości. Na przykładzie projektu sprzedaży działki przy ul. Dobrawy widać jak niepokojące są aktualne zapisy - zauważa Adam Horak.
- Tym bardziej, że ku zaskoczeniu członków spółdzielni, zarząd twierdzi, że nie ma wiedzy na temat tego, co inwestor zgłaszający chęć zakupu zamierzał zrealizować na wykupionej działce. Co oznacza, że spółdzielnia pozbawia się wpływu i kontroli nad tym, co dzieje się na jej terenie. To potencjalnie bardzo niekorzystna sytuacja dla mieszkańców - uważają Anita Pala i Adam Horak.
- Oczywiście trudno jest pod względem prawnym uzyskać na takim etapie jakąś wiążącą deklarację co mogłoby zostać na tym terenie przez tego czy innego inwestora wybudowane, gdyż o przeznaczeniu decyduje tylko właściciel nieruchomości gruntowej, a jedynym ograniczeniem jest plan miejscowy, który określa, jakiego rodzaju inwestycje mogą być na danym terenie realizowane, niemniej jednak dziwi fakt, że przy pojawieniu się tajemniczego inwestora nie padło choćby kurtuazyjne pytanie co do jego potencjalnych planów - dodaje Adam Horak.
Mieszkańcy nie zdają sobie sprawy, jak wielką mają władzę
Nasi rozmówcy wskazują także, że w dużej mierze mieszkańcy odczuwają bezsilność i bezradność wobec zachodzących zmian. Anita Pala wyjaśnia, że dzieje się tak dlatego, że nie są do końca świadomi, że to właśnie oni posiadają faktyczną władzę jako walne zebranie członków. Przychodząc na zebrania i aktywnie uczestnicząc w głosowaniach mają bezpośredni wpływ na podejmowane decyzje, projekty a tym samym na swoje otoczenie i warunki, w jakich żyją.
Tym razem na walnym zebraniu było obecnych 143 członków i większość zagłosowała przeciwko sprzedaży działki.
- Bardzo cenimy sobie ten sukces i zwyczajnie się nim cieszymy. Liczymy też na to, że na kolejne zebrania będzie przychodzić coraz więcej osób. Teraz można zobaczyć jak bardzo jest to ważne - mówi Anita Pala.
- Jeśli na zebrania nie chodzimy, władzę przekazujemy garstce osób - zarządowi - która mocą głosów rady nadzorczej przeprowadza wszystko to, co sobie zaplanuje, z czym niekoniecznie wszyscy będziemy się zgadzali - dodaje Adam Horak.
- Mówimy o tym wszystkim, bo jesteśmy mieszkańcami Pszczyny i pszczyńskich osiedli mieszkaniowych praktycznie od urodzenia. Na bieżąco obserwujemy zachodzące zmiany - mówią Anita Pala i Adam Horak.
Jedna spółdzielnia, wpływ na całe miasto
Anita Pala zwraca także uwagę na to, że Pszczyńska Spółdzielnia Mieszkaniowa obejmuje znaczny obszar miasta, a to, co dzieje się na terenach spółdzielczych, ma niebagatelny wpływ na środowisko całej Pszczyny.
- Dlatego każda decyzja podjęta przez członków spółdzielni w kwestiach terenów zieleni, drzew, krzewów czy łąk dotyczy tak naprawdę wszystkich mieszkańców miasta. Mam nadzieję, że to początek zmian w świadomości i aktywności członków spółdzielni. Jako osobę, zajmującą się na co dzień kwestiami ochrony dziedzictwa przyrodniczego ziemi pszczyńskiej, fakt zablokowania sprzedaży sporego zielonego terenu w moim miejscu zamieszkania - cieszy podwójnie - podsumowuje A. Pala.
Komentarze
Zgodnie z Rozporządzeniem Ogólnym o Ochronie Danych Osobowych (RODO) na portalu pless.pl zaktualizowana została Polityka Prywatności. Zachęcamy do zapoznania się z dokumentem.
Nieruchomości w Pszczynie
Jeśli chcesz otrzymywać powiadomienia o nowych artykułach z tematu "Nieruchomości w Pszczynie" podaj