
Telewizja pszczyna.tv
- 18 kwietnia 2025
- wyświetleń: 291
W cieniu egzekucji. Historia jednego komornika
Materiał partnera:
Pszczyna, środek tygodnia. W kamienicy przy rynku rozbrzmiewają kroki. Komornik sądowy Tomasz G. właśnie wrócił z terenu. W teczce - dokumentacja zajęcia nieruchomości, zaś w głowie - obrazy z przedpołudniowej wizyty, której żadna ze stron nie zapomni. - Ludzie myślą, że jesteśmy bezduszni. Że przychodzimy tylko po pieniądze. Ale nikt nie widzi, że często wracamy do domu z poczuciem klęski - mówi, nalewając kawy w kancelarii, gdzie ściany pokrywają segregatory i przepisy.

Zawód, który uczy pokory
Tomasz nie zawsze chciał być komornikiem. Studiował prawo z myślą o adwokaturze. Praktyka w sądzie zmieniła jego spojrzenie - zobaczył, że nawet najlepszy wyrok bez skutecznej egzekucji może pozostać tylko pustym słowem.
- Komornik to ktoś, kto staje na ostatniej linii prawa. Po nas już tylko bezsilność - mówi. - I to jest trudne, bo stajemy twarzą w twarz z emocjami, z gniewem, płaczem, czasem z agresją.
W ciągu 15 lat pracy był już na setkach posesji. Od luksusowych willi po mieszkania socjalne. Niekiedy trafiał na puste lokale - dłużnicy uciekali wcześniej. Innym razem był zmuszony wyprowadzać ludzi w asyście policji.
- To najgorsze - mówi bez wahania. - Gdy wiesz, że ta kobieta z dzieckiem nie ma gdzie pójść, ale prawo nie daje już innej drogi.
Między młotem a kowadłem
Komornik działa na wniosek wierzyciela. Nie wybiera, nie ocenia, nie rozstrzyga - wykonuje tytuł wykonawczy. Często to właśnie on, nie sąd, staje się symbolem niesprawiedliwości.
- "Pan mi dom zabiera!" - słyszę to często. Ale przecież nie ja decydowałem. Ja tylko wykonuję wyrok - tłumaczy. - A mimo to to ja jestem tym złym.
W kancelarii Tomasza dziennie przewija się kilkanaście spraw. Zajęcia kont, ruchomości, egzekucje alimentów. Niektóre postępowania ciągną się latami, inne kończą się po tygodniu. Najtrudniejsze? - Te, w których są dzieci.
- Pamiętam chłopca, może siedmiolatek. Patrzył, jak pakujemy sprzęt RTV z salonu. Powiedział do ojca: "Tato, oni zabierają nasz świat". I wtedy zrozumiałem, jak cienka jest granica między litera prawa a ludzkim dramatem - mówi Tomasz cicho.
Między współczuciem a skutecznością
Czy komornik może współczuć? - Musi. Ale nie może pozwolić, by współczucie go sparaliżowało - mówi. - Bo wtedy zawiedzie wierzyciela. A za każdą sprawą stoi ktoś, kto czeka na swoje pieniądze. Często to też osoba w potrzebie.
Tomasz nie lubi rozgłosu. Pracuje po cichu, bez kamer i sensacji. Wierzy, że kiedyś zawód komornika odzyska należny mu szacunek - jako trudna, ale konieczna część systemu.
- My nie jesteśmy od tego, by niszczyć życie. My jesteśmy od tego, by porządkować chaos. W imieniu prawa - mówi, spoglądając na puste biurko przed kolejnym wezwaniem.
Przykład komornika w gminie Pszczyna.